Ursus_stan z sierpnia 2011
Ursus_stan z sierpnia 2011
Waldemar Żyszkiewicz Waldemar Żyszkiewicz
2655
BLOG

Mordowanie Ursusa

Waldemar Żyszkiewicz Waldemar Żyszkiewicz Gospodarka Obserwuj notkę 6

 

Apetyt deweloperów na grunty? Niechęć do polskich traktorów? Kara za czerwiec ’76? Trudno znaleźć sens likwidacji tak renomowanej firmy.  

 Tradycje przedsięwzięcia, rozpoczętego przy Siennej w Warszawie, przez trzech inżynierów i czterech przedsiębiorców sięgają bez mała 120 lat. Zmiana pierwotnej nazwy i znaku firmowego z „Posag 7 Panien” na Ursus nastąpiła w roku 1907. W 1921 na zakupionych gruntach w podwarszawskich Czechowicach (dziś dzielnica Ursus) zaczęto budowę nowej fabryki. W dwa lata później wyjechały z niej pierwsze traktory, zwane wówczas „ciągówkami”, z silnikiem o mocy 25 KM, napędzanym naftą.

120 lat tradycji

W czasie swej długiej historii Ursus produkował armaturę, silniki, ciężarówki. Ale też czołgi, motocykle Sokół (modele 1000 i 600), autobusy, wozy pancerne. Tworzono konstrukcje własne, produkowano wyroby licencyjne. Ale tym, co z marką zrosło się najsilniej, były niewątpliwie ciągniki. Począwszy od prototypu, który pod kierunkiem prof. Karola Taylora powstał w roku 1918.

Po drugiej wojnie światowej najpierw zaczęto wytwarzać, wzorowany na konstrukcji niemieckiej, model C45. W 1947 ruszyła produkcja pierwszego traktora typu Ursus.

– Nasze zakłady w ciągu tych wielu lat wyprodukowały 1, 5 miliona ciągników. Ten półtoramilionowy, model Ursus 1654, zszedł z taśmy montażowej w czerwcu 2006 – mówi Andrzej Kierzkowski, przewodniczący Komisji Fabrycznej „S” w firmie, która do czerwca 2011 nazywała się Ursus sp. z o.o., ale teraz nosi miano Lubuskie Zakłady Mechaniczne.

Ta egzotyczna nazwa dla resztówki po Ursusie, firmie z naprawdę wielką tradycją, jest skutkiem poważnych zmian własnościowych, które zaszły w tym roku. Ale o tym za chwilę.

Operacja Ursus

Okres po 1989 nie był korzystny dla polskiego producenta traktorów. Kolejne nazwy, nowi inwestorzy, w tym austriacki Steyr, pomysły na uzdrowienie zmieniały się jak w kalejdoskopie. Niestety, bez pożądanych rezultatów.

Aż przyszedł rok 2001. Z zadłużonych Zakładów Przemysłu Ciągnikowego Ursus SA wydzielono m.in. spółkę Fabryka Ciągników Ursus, która została posiadaczem marki i nadal prowadziła produkcję traktorów. Ten nowy podmiot, zakupiony od ZPC Ursus SA przez PHZ Bumar w 2002, rok później przeobraził się w Ursus Spółka z o.o., stając się właścicielem znanej marki, a także firmowych patentów i homologacji.  

Andrzej Kierzkowski nie ukrywa, że wejście do Grupy Bumar ożywiło nadzieje pracowników, często związanych z zakładem od 30-40 lat, na zachowanie marki i zwiększenie produkcji. Ale jasne dni, takie jak otwarcie Muzeum Historii Ursusa w 2006, szybko minęły. Próby z tureckim inwestorem okazały się chybione, podobnie zresztą jak podejmowana przez Bumar kolejna restrukturyzacja i próba unowocześnienia oferty.

– Dlaczego właściwie Ursus popadł w tarapaty? Rolnicy nie chcieli używać polskich traktorów? – pytam przewodniczącego ursuskiej „S”.

– Żadna firma nie wytrzyma takiego sposobu zarządzania – słyszę w odpowiedzi. – Za pieniądze z funduszu rozwojowego Ursusa czy ze sprzedaży gruntów, które powinny pójść na profesjonalne zarządzanie produkcją i rozwój produktu, podnoszono np. standard gabinetów. Z sześciuset zatrudnionych w spółce Ursus osób, tylko dwieście pracowało w produkcji, reszta to byli urzędnicy z Bumaru.

– Po co komu spółka, która przynosi straty? Nie przesadza pan?

– Ani trochę, właśnie tak zarządzała Ursusem kadra menedżerska kierowana do nas przez Bumar. Mówię tu o częstych i kosztownych przerwach w produkcji. Np. w 2009 Ursus wziął 30 milionów kredytu na rozwój. W kwietniu odbył się wielki pokaz 4 ciągników w Kielcach, ale żadna produkcja ani sprzedaż za tym nie ruszyła.

– I co dalej? – drążę.

– Zmieniono nam wtedy prezesa, ale upadłość trzeba było ogłosić. A trochę później logo i całą dokumentację Ursusa przeksięgowano na Bumar – wyjaśnia Kierzkowski.

Udziały poszły za złotówkę

Zarządy Ursusa i Bumaru wiele razy zapewniały pracowników i związkowców o planach rozwoju spółki, a jednak wiosną tego roku podjęto decyzję o jej sprzedaży Pol-Motowi Warfama SA.    

– Umowa, podpisana w kwietniu z firmą pana Zarajczyka, została podzielona na trzy części. Za gotowe ciągniki Pol-Mot Warfama miał zapłacić 7, 3 mln złotych, za prawo do marki Ursus trochę ponad 8 milionów – wylicza Kierzkowski. – Ale już udziały w sprzedawanej spółce wyceniono na symboliczną złotówkę, co wzbudziło naszą nieufność wobec całej transakcji.  

Związkowcy w pisemnych wystąpieniach do prezesa Edwarda Nowaka sygnalizowali, że tak skonstruowana umowa umożliwi nabywcy ogłoszenie upadłości spółki i wykorzystywanie znaku towarowego firmy przy sprzedaży ciągników chińskich czy tureckich. Zwracano też uwagę na brak jakichkolwiek gwarancji dla pracowników Ursusa. Ale zarówno menedżment Bumaru, jak i kierownictwo resortu skarbu zapewniało ich, że nic złego się nie stanie, bo te „trzy umowy są ze sobą ściśle powiązane”. Ot, takie urzędnicze zaklinanie rzeczywistości.

Potem poszło już szybko. Zgromadzenie wspólników Bumar Spółka z o.o. dało zgodę na przeprowadzenie transakcji. UOKiK też jej nie blokował. 20 czerwca 2011 firma Andrzeja Zarajczyka podpisała tzw. protokoły zamknięcia umów zawartych w kwietniu z Bumarem. A dziewięć dni później nabywca zgłosił wniosek o upadłość zakupionej przez siebie spółki. Co więcej, Pol-Mot Warfama zakupione udziały spółki Ursus, o nominalnej wartości 48 mln złotych, odsprzedał 12 lipca za złotówkę lubelskiej firmie zajmującej się upadłościami.  

„W ciągu kilkunastu dni udziały Ursus Spółka z o.o. trzy razy zmieniły właściciela – czytamy w piśmie, jakie 25 lipca 2011 skierowała ursuska „S” do ówczesnego ministra skarbu Aleksandra Grada – W wyniku tych działań pracownicy nie otrzymują wynagrodzenia i nie wiedzą, gdzie teraz pracują. Takie postępowanie nosi, według nas, znamiona przestępstwa gospodarczego”.

Jak żyć, panie prezesie?

O swoich podejrzeniach Komisja Fabryczna „S” powiadomiła też prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta, wnosząc jednocześnie o uznanie związku, reprezentującego większość pracowników Ursusa, za pokrzywdzonego w sprawie. W dokumencie, z pieczęcią biura podawczego i datą 12 lipca 2011, wprawia w zadumę akapit: „W roku 2002 spółka Ursus była w dobrej kondycji finansowej. Spółka posiadała nieruchomość fabryczną, wyposażenie produkcyjne i badawcze oraz majątek obrotowy. Bumar Spółka z o.o. (udziałowiec Ursusa) otrzymał z Agencji Rozwoju Przemysłu nieruchomości i środki finansowe, które zostały wniesione aportem dla podwyższenia kapitału zakładowego Bumaru. (…) Ursus produkował wtedy około 5 tys. ciągników rocznie”.

– I co, dostaliście jakieś odpowiedzi? – pytam.

– Resort skarbu od lipca milczy – odpowiada Kierzkowski. – Ale trudno się dziwić, skoro wiceminister, który zapewniał nas o nierozdzielności trzech umów, został w nagrodę ministrem.

– To może zwrócić się do NIK-u?

– NIK nam odpisał, że warto byłoby skontrolować sposób zarządzania Ursusem przez Bumar, ale nie mają na to środków w preliminarzu…

W Ursusie zostało jeszcze 220 pracowników. I to właśnie oni są najbardziej poszkodowani. Bo przecież mają na utrzymaniu rodziny, dzieci, muszą płacić rachunki, spłacać kredyty.  

– 17 października sąd oddalił wniosek o upadłość, teraz właściciel ma obowiązek powołać likwidatora, toteż wkrótce powinny ruszyć wypłaty z funduszu świadczeń gwarantowanych – mówi Kierzkowski.

***

Dlaczego Bumar pozbył się Ursusa? Dlaczego nie żądał od nabywcy gwarancji, że renomowana firma przetrwa, ani nie upomniał się o pakiet socjalny dla pracowników spółki? Ile wreszcie na Ursusie zyskał, zatrzymując halę produkcyjną i kilkanaście hektarów gruntu? Na te pytania, skierowane do prezesa Bumaru Edwarda Nowaka, odpowiedź do zamknięcia numeru „TS” nie nadeszła.

 

„Tygodnik Solidarność” nr 49, z 2 grudnia 2011

 

czytaj także http://waldemar-zyszkiewicz.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=579&Itemid=62

Zobacz galerię zdjęć:

przewodniczący KF NSZZ "Solidarność" Andrzej Kierzkowski

Nagroda czasopisma „Poetry&Paratheatre” w Dziedzinie Sztuki za Rok 2015 Kategoria - Poezja

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka