Maria "Marylka" Płońska_zdjęcie z sierpnia 1980
Maria "Marylka" Płońska_zdjęcie z sierpnia 1980
Waldemar Żyszkiewicz Waldemar Żyszkiewicz
1154
BLOG

Pożegnanie cichej bohaterki

Waldemar Żyszkiewicz Waldemar Żyszkiewicz Polityka Obserwuj notkę 3

 

Maria Płońska, działaczka Wolnych Związków Zawodowych Wybrzeża, zmarła 30 listopada 2011.  Trzy dni później na cmentarzu w Gdańsku-Oliwie pożegnała ją rodzina oraz grupa przyjaciół z WZZ i Ruchu Młodej Polski.

– Marylka Płońska to była młoda, drobna dziewczyna, takie pięć minut, ale o ogromnej determinacji, pasji, odwadze. I przejawiała wielkie zaangażowanie w sprawy WZZ – wspomina zmarłą Joanna Duda-Gwiazda. – Zadeklarowała chęć współpracy jeszcze jako uczennica technikum, więc nawet próbowaliśmy trochę hamować jej zapał. Ale gdy już rozpoczęła studia, z wdzięcznością przyjęliśmy jej akces. Ostatecznie wtedy nie było znów tak wielu chętnych, żeby podjąć niemałe przecież ryzyko.

Przemówiła do ludzi pod stocznią

Maria Płońska, późniejsza współzałożycielka niezależnego pisma „Robotnik Wybrzeża” oraz sygnatariuszka oświadczenia WZZ w sprawie Anny Walentynowicz, urodziła się w Gdańsku, w sierpniu 1957 roku. Po ukończeniu szkoły średniej zaczęła studiować chemię na Politechnice Gdańskiej.

Mieszkała w tym samym bloku, co Joanna i Andrzej Gwiazdowie. W naturalny sposób sprzyjało to kontaktom i ułatwiało współpracę przy wydawaniu pisma. Pisała też teksty o charakterystycznej dla siebie stylistyce, należała do redakcji „Robotnika Wybrzeża”.

– Była niezłą chemiczką, potrafiła poprawić własności fizyczne farb, których używaliśmy do druku – ocenia Andrzej Gwiazda. A jego żona mówi o pieczołowitości, z jaką Marylka przygotowywała teksty do druku na „woskówce”. – Ręcznie wykonywała obustronne justowanie (wyrównywanie) tekstu, żeby nasze pismo jak najlepiej wyglądało.

Nadeszła zima 1979 roku. Do obchodów rocznicy Grudnia ’70 działacze WZZ Wybrzeża przygotowywali się bardzo starannie. Joanna Duda-Gwiazda napisała oświadczenie, które miało być odczytane podczas uroczystości przed stocznią. Ale druga strona, czyli trójmiejska SB również, choć po swojemu, szykowała się do tych obchodów. Na krótko przed 18 grudnia wyaresztowano niemal wszystkich liderów. 

 Tylko Andrzej Bulc, który wtedy nie pracował i wcześniej zniknął z domu, uniknął prewencyjnego zatrzymania. Ostatnią noc spędził na terenie stoczni, toteż później bez przeszkód znalazł się wśród ludzi zgromadzonych na placu przed bramą. Tam spotkał Marylkę i to właśnie ona mocnym, pewnym głosem odczytała przygotowany wcześniej tekst. Dopiero po niej przemówienie wygłosił Lech Wałęsa.

– Nawet dziś, po latach, wystąpienie Maryli Płońskiej robi wrażenie, więc wyobrażam sobie, jak mocno wtedy musieli zareagować na nie ludzie – ocenia historyk Sławomir Cenckiewicz, który zna to archiwalne nagranie esbeckie z zasobów gdańskiego oddziału IPN.

Pogrzeb Szczepańskiego

Osobą Marii Płońskiej funkcjonariusze SB zajmowali się w dwóch odrębnych sprawach operacyjnego rozpracowania. Dokumenty archiwalne noszą kryptonimy SOR „Godot” oraz SOR „Maszynistka”.

– Córkę nękano, zatrzymywano, w domu przeprowadzano rewizje, to były ciężkie czasy – opowiada Władysława Płońska, która nie zdołała się jeszcze pogodzić ze śmiercią córki. – Najgorzej było chyba przed pogrzebem Tadeusza Szczepańskiego, gdy Maryla miała zawieźć na cmentarz wieniec od kolegów związkowców.

Szczepański, robotnik i działacz wolnych związków, dostarczył nagłośnienie na obchody rocznicy Grudnia, kiedy Płońska wystąpiła w imieniu WZZ. Wieniec pod bramą numer 2 także złożył wtedy Szczepański. W styczniu 1980 zaginął, a jego zwłoki z obciętymi do kolan nogami wyłowiono z Motławy dopiero w połowie marca. Wersja oficjalna mówiła o utonięciu, ale dość powszechnie uważano, że działacz został zamordowany. Jego pogrzeb, mimo przeciwdziałań milicji i SB, która wielu WZZ-owców, w tym Wałęsę, wcześniej zatrzymała, stał się wielką manifestacją. Do uczestników ceremonii, których liczbę ocenia na 2 tys., przemówił wtedy Bogdan Borusewicz.

Ratowała sierpniowy strajk

W początkach sierpnia 1980 Maryla Płońska, razem Borusewiczem, Gwiazdami, Janem Karandziejem, Aliną Pienkowską i Lechem Wałęsą, redagowała odezwę do stoczniowców z apelem o obronę zwolnionej z pracy Anny Walentynowicz. Gdy16 sierpnia Wałęsa zakończył strajk w Stoczni Gdańskiej, wzięła udział w ratowaniu protestu. Wspólnie z Andrzejem Gwiazdą, jego żoną Joanną i Bogdanem Lisem, zakładowym „Żukiem” Elmoru Płońska objechała kilka najważniejszych zakładów w Trójmieście, wzywając wszystkie strajkujące jeszcze załogi do kontynuowania walki.

Później, już w czasie Wielkiego Strajku, jako sekretarz MKS, brała udział w formułowaniu słynnej listy 21 postulatów. Organizowała też biuro tłumaczeń dla zagranicznych dziennikarzy.

– Radykalna w poglądach i prostolinijna w słowach zasłynęła wtedy bezceremonialną odpowiedzią, na pytanie któregoś z zachodnich dziennikarzy. Marylka, nienawykła do dyplomacji, powiedziała mu  wprost, że celem strajku jest obalenie systemu komunistycznego – wspomina po latach Krzysztof Wyszkowski.

Po sierpniu Płońska zaangażowała się w działalność gdańskiej „S”, ale wkrótce skonfliktowała się z Wałęsą, który szybko się jej pozbył z MKZ. Poszło mu tym łatwiej, że Maryla, jako osoba niepracująca, nie była przecież delegatem żadnego zakładu pracy. W poczuciu odtrącenia, Płońska zrezygnowała z dalszej działalności związkowej. Z uczelni ją usunięto, więc studiów nie skończyła. Pracowała, najpierw dorywczo, potem trochę jako bibliotekarka. Miała też coraz poważniejsze kłopoty ze zdrowiem. W roku 1989 dostała I grupę inwalidzką i przeszła na rentę. Nie chciała dołączyć do męża, który został zagranicą, więc syna Konrada wychowywały we dwie z matką.

Zapomniana i schorowana

Wyszkowski przypomina, że ta renta wynosiła teraz 477 złotych. Trudno dziś za to wyżyć, nawet zdrowemu.

– Unikała ludzi, nie chciała się obnosić z dziedziczną, wyniszczającą organizm chorobą. Tylko Róża Janca-Brzozowska pomagała Marylce do samego końca – mówi pani Władysława. – Nawet ja, niemal do ostatnich dni, nie wiedziałam, że stan córki jest taki ciężki.

Po śmierci kancelaria prezydenta RP skontaktowała się z rodziną, w sprawie przyznania Płońskiej odznaczenia.  

– Nie wiem, co powiedziałaby na to mama, ale oboje z babcią uznaliśmy, że uroczystości pogrzebowe nie są stosowną okazją do przekazywania odznaczeń – mówi Konrad Płoński. – Za jakiś czas, kiedy uporamy się już z tym trudnym doświadczeniem, będzie można powrócić do tematu.

Nagroda czasopisma „Poetry&Paratheatre” w Dziedzinie Sztuki za Rok 2015 Kategoria - Poezja

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka